Powered By Blogger

niedziela, 30 listopada 2014

Life is a movie

Są filmy, do których muszę wrócić co pewien czas. To jak ulubione danie, które poprawia humor, o czymś przypomina, ale za każdym razem pozwala na nowo odkryć element swojego i tak już dobrze znanego smaku.
Gdybym chciała wymienić wszystkie filmy, które były i są ważne, pewnie lista byłaby bardzo długa, dlatego sprawa wymagała dłuższego zastanowienia się, żeby podzielić się z Wami tymi, które będą trafione w punkt.

  Źródło: Internet
"Absolwenta" obejrzałam po raz pierwszy zupełnie przypadkiem. Miałam wtedy -naście lat i do tej pory potrafię przywołać emocje, jakie we mnie wywołał. I nie chodzi tylko o samą fabułę, ale głównie mistrzowsko zagraną parę głównych bohaterów (Dustin Hoffman i Ann Bancroft). Do tej pory kiedy słyszę "Sound of silence" wiedzę siebie, jak zamieram w bezruchu na fotelu, sama zdziwiona tym, jak z każdą chwilą historia chłopaka u progu dorosłości wciąg mnie coraz bardziej. Wydawałoby się opowieść jakich wiele, ale oszczędny sposób w jaki została przedstawiona, jak bardzo skontrastowano w niej brak życiowego doświadczenia wynikający z młodości tytułowego absolwenta z rozgoryczeniem życiem dojrzałej kobiety, są warte obejrzenia. 

 Źródło: Internet

Zanim obejrzałam następny film z mojej "top listy" już dużo wcześniej znałam muzykę Vangelisa. Chyba jeszcze kiedy byłam w podstawówce tato kupił mi kasetę (tak, to były jeszcze te czasy:) "Voices", którą przewijałam ołówkiem, żeby szybciej trafić na ulubiony fragment :D :D A właśnie do "Łowcy androidów" Vangelis napisał ścieżkę dźwiękową. Jakim zaskoczeniem było zobaczyć Harrisona Forda w roli tak odmiennej od Indiany Jonesa, czy niewinnie oskarżonego lekarza w "Ściganym"! Jest równie ponury, jak miasto w którym ciągle pada ulewny deszcz. Dużo odebrałabym samej produkcji, gdybym powiedziała, że to tylko opowieść science fiction. Bo to stanowczo za mało, żeby opisać ten film. Jest w nim coś ze starych szpiegowskich filmów i mrocznych komiksów kryminalnych. A każda postać spokojnie dostarczyłaby tematu do odrębnej powieści. I jest rzecz jasna miłość :), która burzy ustalony porządek i wprowadza ten dziwny niepokój, przez który nic nie wydaje się już takie proste.

  Źródło: Internet
Mówiąc o kolejnym "moim" filmie, znów muszę zacząć od muzyki, bo to ona jest w nim równie ważna, co sama opowieść. Zbigniew Preisner komponował ścieżkę dźwiękową w zasadzie do każdego filmu Krzysztofa Kieślowskiego, ale to w "Podwójnym życiu Weroniki" jest w niej coś dla mnie szczególnego. Historia dwóch, nie znających się, ale wyczuwających swoją obecność młodych kobiet nie byłaby tak metafizyczna, gdyby nie dźwięki. Magia tego filmu jest tak nieuchwytna, że aż trudna do opisania i albo się ją "złapie", albo stwierdzi, że film jest zupełnie niezrozumiały i nudny. 
Nie pamiętam ile razy już go obejrzałam. Wracałam do niego w różnych momentach mojego życia i zawsze pozostawiał mnie z mnóstwem pytań, uczuciem, że czegoś w nim nie dostrzegłam, więc próbowałam odnaleźć ten brakujący element następnym razem. Chyba w momencie, kiedy poczuję, że do końca go zrozumiałam, będzie to nasz: mój i "Podwójnego życia..." ostatni raz :)


 Źródło: Internet
Zawsze szukałam w filmach jakiejś odpowiedzi. Na pytania, które noszę w sobie, na różnego rodzaju wątpliwości, przemyślenia. Poza oczywistą rozrywką, którą filmy są i zawsze dla mnie będą.
I tak zaczęła się moja znajomość z filmami Polańskiego. Najbardziej lubię te, gdzie w ograniczonej przestrzeni obserwujemy tylko kilku bohaterów, którzy przez zaistniałe okoliczności są na siebie skazani i to właśnie ten kontekst pozwala na powolne ujawnianie się ich tajemnic i prawdziwej natury.
"Nóż w wodzie", bo o nim chcę Wam powiedzieć, właśnie taką historię nam serwuje. Mazury, łódka i troje bohaterów. Z pozoru nic ciekawego, ale napięcie wzrasta proporcjonalnie do czasu, który muszą ze sobą spędzić. Studium człowieka? Może trochę na wyrost, ale jednak.

 Źródło: Internet
"Kalifornia" to klasyk gatunku, thriller z tzw. kinem drogi w tle. David Duchovny, Brad Pitt, Juliette Lewis - trio doskonałe w tej opowieści. Razem z nimi przemierzamy Amerykę śladami miejsc zbrodni, o których główny bohater planuje napisać książkę, nie przypuszczając nawet, jak zło, które śledzi, jest blisko niego :) To co mnie fascynuje w tym filmie, to umiejętnie budowany strach. Kiedy wybuchnie bomba, która zaczyna tykać od samego początku podróży, ale i bardzo sugestywnie zagrane role. 

 Źródło: Internet
To tylko kilka z tytułów, które akurat dziś przyszły mi na myśl. Każdy z nich ma jednak coś z kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu innych, o których tu nie wspomniałam. Gdyby prześledzić je wszystkie, jestem pewna, że znalazłby się dla nich wspólny mianownik. Ale wtedy musiałabym założyć chyba osobną stronę, żeby móc je opisać :)) Wymieniając chociaż tych kilka, nie chciałam zdradzać Wam dokładnego przebiegu akcji, nie wspominając o zakończeniach, bo chociaż są to filmy nienowe, może ktoś z Was zobaczy je dopiero po raz pierwszy? :D A najważniejsze, wg mnie, to wrażenia po ich obejrzeniu i właśnie na podzieleniu się nimi zależało mi najbardziej :*
Miłego oglądania!!!








poniedziałek, 24 listopada 2014

# Accidental shopping



Znacie to uczucie, kiedy po bardzo ciężkim, albo też po wspaniałym dniu rodzi się potrzeba, żeby sprawić sobie małą, dużą, bardziej lub mniej przemyślaną przyjemność? Ja znam i praktykuję :) Wiadomo, że nie zawsze łączy się to z zakupem czegoś konkretnego, bo czasem wystarczy obejrzeć ulubiony film, przytulić się do kogoś, albo poleżeć bezczynnie na kanapie i spokojnie pomyśleć. Ale powiedzcie sami, czy akurat takie zdjęcia ktoś chciałby oglądać?! :D :D :D 

Sometimes after very tough or very good day we have an inner need to make sth good for ourselves? Do You know that feeling? I know and I have high skill in practicing it :) Very offten it doesn't mean we have to buy things, because watching fav movie, give someone a hug or lay on couch is more than enough. But, please, tell me who would like to watch this kind of photos?! :D :D :D 

Przyjemności/Pleasures:
GAP zapach/scent
L'OCCITANE krem do rąk/hand creame
Anna Kozak "Okna" - książka/book


 






niedziela, 23 listopada 2014

Sunday Outfit Of The Day



 
Co sezon pojawia się ten sam "problem": czy ja mam odpowiedni płaszcz na jesień?! Odpowiedź jak dotąd brzmiała nie, bo "a ten już jest zniszczony", "nie, bo ten za cienki", "w tym mi będzie jeszcze za gorąco", "ale brzydki, kiedy ja go kupiłam?!" :D O Mosquito słyszałam już dawno i wreszcie postanowiłam się skusić, na pierwszy ogień poszedł oczywiście płaszcz :) Dziś jest tak pięknie za oknem, więc sposobność idealna, abym mogła zaprezentować Wam siebie w nim (w płaszczu ma się rozumieć:). Przesyłka (bo Mosquito to sklep internetowy) przyszła błyskawicznie, bo od złożenia zamówienia (w sobotę) w zaledwie 3 dni (we wtorek). I skoro tak dobrze zaczęła się nasza znajomość w tym tygodniu czekam już na następną paczkę od nich, rzecz jasna, nie omieszkam Was o jej zawartości poinformować :D Miłej niedzieli :*

Every season I have the same "dilemma": do I have a proper coat for autumn?!
And the answer is NO, because: "no, this one is too old", "this is not warm enough", "this one is to thick", "this one is ugly, who bought it?!" :D
I've heard about Mosquito a lot, and finaly decided to choose sth from their offer. And I started from coats, of course:)

Today we have a beautyfull sunny day outside, so it's the best opportunity to show how we look together (me & coat:). I received my order very quickly (Mosquito is an on-line shop), it took only 3 days. Our relationship seems to be longer :D I order another thing, and I will update You, as soon as I get it. Have a nice Sunday :*

Płaszcz/Coat - Mosquito
Koszula/Shirt - PULL&BEAR
Spodnie/Trousers - H&M
Buty/Shoes - H&M
Naszyjnik/Necklace - ZARA
Zegarek/Watch - PARFOIS
Torba/Bag - H&M
Szalik/Scarf - H&M
Rękawiczki/Gloves - H&M

















wtorek, 11 listopada 2014

Read babe, read :D




Mięsień nie używany zanika! I nie jest to ogłoszenie ministra zdrowia :))) Chociaż mózg mięśniem nie jest, to zasada jest ta sama :D I tak, jak zimowe akcje grzmią: dokarmiajmy zwierzęta, tak moje obwieszczenie, które kieruję zwłaszcza do siebie brzmi: dokarmiajmy mózg :D

A muscle is not used desappear! It's not an ad of ministry of health :))) Despite brain is not a muscle, the rule is the same :D As all winter actions say: Feed up animals, so my statement sounds: Feed up Your brain :D

 Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, który brał udział w konferencji zorganizowanej przez Bibliotekę Narodową. Zadał mi pytanie, ile wg mnie należy przeczytać książek w ciągu roku, żeby zostać zakwalifikowanym do grupy "największych czytaczy". I tu fantazja poniosła mnie jak koń w galopie (nawet się nie przyznam, jak nierealną liczbę podałam:))). Jednak prawda okazała się trudna do strawienia. Jak myślicie? Ile? Zawieszenie akcji rodem z klasycznego horroru.......Otóż moi Drodzy, siedem. SIEDEM!!!!! ROCZNIE. Siedem. Tak. I wcale nie cieszy fakt, że w zasadzie bez trudu można zostać "masterem" czytelniczym :D

Last time I spoke with my friend about reading books. He took a part of a meeting organised by National Library. He asked me, how many books we are supposed to read to be in "heavy readers" group (I won't even confess how crazy number I said:)). But the true was hard to understand. What do You think? How many? Suspend like in Hitchock's movie..... So My Dear Readers, the answer is seven. SEVEN!!!!! A year. Seven. Yes. And it is small consolation, we can get this level  almost without an effort :D

Czytamy mało, bo dużo łatwiej jest przyswajać obrazy, bo po całym dniu, tygodniu przeróżnych zajęć nie mamy zwyczajnie siły, bo doba jest za krótka, bo tyle spraw na głowie. Tak, to głównie moje tłumaczenia :D Stwierdziłam jednak, że kiedy zaczynam się zastanawiać nad pisownią wyrazów, bo zwyczajnie mam dziurę w głowię, to znak, że zasoby umysłowe zmalały. Nie godne "blogera" :D I nie rzucam się zaraz na wielkie tomiszcza francuskich myślicieli. Delikatnie, dla przyjemności, dla oswojenia, dla obudowania zapomnianego przyzwyczajenia.

Generaly we don't read a lot, these days is easier for watching, listening, absorbing pictures. Especialy after all tiring week, when You feel a day is to short, time elapses to fast, there are many other things to do, problems to solve, deal with. Yes, these are my excuses :D But when I have to spend more time to be sure how some word need to be written correctly, it is a hight time to restore my brain supplies. Shame on me as a "bloger" :D It doesn't mean I've started to read french philosophers. It needs to be sth only for pleasure, what helps me once again to rebuilt a habit of reading.























Jo Nesbo przyszedł mi na ratunek. Pierwszą książkę dostałam jako prezent. Odleżała swoje, kurz pokrył ją grubą warstwą. Jeśli ktoś z Was zna Millenium Larssona, to z pewnością Nesbo teź do niego trafi. Harry Hole - główny bohater serii to policjant z problemami, ale też z niezwykłym podejściem do prowadzenia śledztw, co wygrywa w zestawieniu z jego niepokorną naturą i jest angażowany do wyjaśniania kolejnych tajemniczych morderstw. Jak na tego typu literaturę bardzo przemawia do mnie sposób kreowania postaci, które nie są "płaskie", przewidywalne.


Jo Nesbo was my rescuer. A first book - it was a chrismas gift. It took a long time since I've decided to read it, and a thick layer of dust was on the top of it. If You red a Stieg Larsson's books, Nesbo will find a way to Your heart :) Harry Hole - he is a main character, has many problems with himself but also an rare sense and ability to investigations. It is the main reason why he is so needed on the next crime scene and those features are much more important than his dificult nature. It was suprising that in this kind of literature whole (and not only main) characters were so multidimensional and unpredictable. 


Z pozoru w pobocznych, mniej istotnych wątkach odkrywamy ich wielowymiarowość, przez co główny wątek jest nie tylko bogatszy, ale też bardziej skomplikowany, co w kryminale ważne. Bo kto dotrwałby do ostatniej strony, kiedy już po trzech rozdziałach wiadomo, kto zabija?! :) Zmagania komisarza Hole z pracą, ale głównie z samym sobą, wciągnęły mnie na tyle, że przeczytałam większość tomów serii. Ciekawa jestem, który z nich zrobiłby na Was największe wrażenie?

We can also find many intersting, concernig things in other, less important plots, which enriched  the main story making it more complicated, what is neccessary in a crime story. Who can stand it when in third chapter You know who the killer is?! :)
Harry Hole's struggles with work, coworkers, his own inner problems, they were so interesting, I've red almost all parts of the whole set. I'm curious which one would be most impacting on You?




Mnie "przygwoździła" Policja, która jest ostatnią częścią opowieści, łączy wiele wątków z poprzednich książek, wyjaśnia wcześniejsze niedopowiedziane wątki, a wielu bohaterów zostaje oświetlonych tak ostrym światłem, że prawda o nich jest tak szokująca, co bardzo widoczna. I chyba najlepszym podsumowaniem tego, jak dobra (w moim odczuciu) jest proza Nesbo, jest wciąż powracająca myśl, jak fascynujące musiałoby być spotkanie z człowiekiem pokroju komisarza Hole :)

I was completly "grounded" by the last one Police, which is the last book, explains many other, former situations, and some characters stand in such a bright light, that the true about them is as visible as hard to stand. I think the best summary (in my opinion) how good are Nesbo's books, was my thought how fascinating could be a meeting with someone like Harry Hole :)